Kolejny raz okazuje się, że zawodnicy rywalizujący w rozgrywkach NL6 mają złote serca. Marcin TAUBE z Bękartów zapisał się ponad cztery lata temu do banku dawców szpiku i okazało się, że po pewnym czasie mógł pomóc swojemu bliźniakowi genetycznemu. Zachęcamy do lektury wywiadu, w którym poruszamy także tematy związane z rozgrywkami NL6.
- Jako że mamy sytuację taką a nie inną i niestety nie możemy grać w piłkę, musimy zacząć od pytania z tym związanego. Jak sobie radzisz na kwarantannie, czy mocno brakuję Tobie kopania piłki? I co ważniejsze, czy starasz się podtrzymywać formę przed wznowieniem rozgrywek?
– Niestety, sytuacja jest jaka jest i trzeba nauczyć się sobie z nią radzić. Jasne, że brakuje mi kopania piłki. Często dopiero w sytuacjach takich jak ta, człowiek potrafi docenić takie proste czynności, jak wyjście na spacer czy pobieganie po boisku z kolegami. Tęsknię za tą normalnością i mam nadzieję, że wkrótce do niej powrócimy. - Co prawda zdążyliśmy rozegrać na wiosnę 2. kolejki, lecz Ciebie w nich zabrakło, przez niezwykle szlachetny gest, oddania szpiku kostnego. Czy mógłbyś coś nam o tym powiedzieć? Ewentualnie czy namówiłbyś do tego inne osoby, w tym zawodników NL6?
– Do zapisania się do bazy potencjalnych dawców szpiku DKMS, namówiła mnie moja narzeczona Klaudia, jakieś 4 lata temu. Wiadomo, jak to jest – zapisujemy się, chcemy pomóc, ale często jest tak, że ten telefon nigdy do nas nie zadzwoni. To dobrze – to znaczy, że z naszym bliźniakiem genetycznym wszystko jest w porządku i nas nie potrzebuje. Tak się złożyło, że mój mnie akurat potrzebował. W styczniu zadzwonił telefon, a kiedy usłyszałem o co chodzi – byłem w lekkim szoku. Okazało się, że ktoś potrzebuje cząstki mnie, by żyć. Poszedłem na badania potwierdzające zgodność (tutaj na miejscu w Gdyni), potem pojechaliśmy z Klaudią do Warszawy na bardziej szczegółowe badania, a po 2 tygodniach wróciliśmy do stolicy jeszcze raz – już na zabieg. Wszystkie koszty badań, transportu, zakwaterowania i wyżywienia pokrywa fundacja. Dawca nie ponosi żadnych kosztów.
Jeśli chodzi o samo oddanie szpiku, w 80% przypadków, pobiera się go z krwi obwodowej. Ja znalazłem się w tych 20% i oddałem szpik z talerza kości biodrowej. Jest to zabieg w znieczuleniu ogólnym. Komórki macierzyste pobiera się za pomocą igły punkcyjnej, wykonując dwa małe nacięcia. Zabieg trwa około 60 minut. Po 24 godzinach od pobrania mogłem opuścić szpital i wrócić do domu. Wiesz… przez cały ten czas, od momentu pierwszego telefonu, aż do momentu wyjścia ze szpitala, nie bardzo do mnie docierało to, że właśnie daję komuś szansę na nowe życie. Dopiero kiedy czekaliśmy na pociąg do domu, zadzwonił do mnie telefon. To wtedy właśnie mój opiekun z DKMS poinformował mnie, że mój szpik właśnie leci na drugi koniec świata, aby uratować życie młodej kobiecie. To naprawdę niesamowite uczucie i nie zapomnę go do końca życia. Miałem łzy w oczach i byłem bardzo szczęśliwy. Chciałbym zaapelować do wszystkich – jeśli tylko możecie – zarejestrujcie się. To nic nie kosztuje i jest bezbolesne. Zamawiacie bezpłatny zestaw do pobrania wymazu, pobieracie, pakujecie i odsyłacie do fundacji. Potem już tylko czekacie na potwierdzenie, że zostaliście wpisani do bazy potencjalnych dawców. Warto też dodać, że w momencie, kiedy zadzwonił do mnie telefon z informacją, że mogę być dawcą – mogłem się wycofać. Pierwsze pytanie, które padło to – czy podtrzymuje Pan wyrażoną kiedyś decyzję i chce Pan oddać szpik?
Wszystkie informacje i odpowiedzi na najczęściej zadawane pytania, znajdziecie na stronie www.dkms.pl.
Pomóżcie, bo możecie – macie to w genach J.
- Przechodząc do kwestii czysto piłkarskich. W NL6 grałeś już w kilku zespołach, a teraz reprezentujesz zespół Bękartów. Jakie są wasze cele na ten sezon oraz co chcecie osiągnąć, w wymiarze długo terminowym?
– Zgadza się, grałem już w kilku zespołach. Obecnie gram w Bękartach i w tym sezonie naszym głównym celem jest awans do wyższej ligi. W zeszłym sezonie byliśmy blisko, jednak zabrakło szczęścia w barażu. Tym razem chcemy awansować bez barażów, żeby nie było żadnych wątpliwości, że na to zasługujemy. Jesteśmy ambitnym zespołem i jestem przekonany, że damy z siebie wszystko na boisku. W wymiarze długoterminowym na pewno chcemy doskonalić swoje umiejętności. Zdarza nam się tracić bramki po głupich błędach, dlatego koncentracja w obronie powinna być na najwyższym poziomie i myślę, że warto nad tym popracować. - Jako że na boiskach Gdyńskiej Checzy grasz już kilka ładnych lat, czy jest różnica w ogólnym poziomie rozgrywek patrząc na teraz i porównując to 5 lat wstecz?
– Patrząc wstecz, liga na pewno się rozwija. Organizatorzy starają się zapewnić dodatkowe atrakcje, np. turnieje zimowe, czy tak jak w obecnej sytuacji – turniej Fify. Większość zespołów z sezonu na sezon progresuje, dlatego poziom rozgrywek również rośnie i staje się bardziej atrakcyjny. Dodatkowo, wydaje mi się, że teraz wszystkie zespoły podchodzą do grania bardzo profesjonalnie. Kiedy liga startowała, mało który zespół miał chociażby swoje drużynowe koszulki, a teraz? Ciężko znaleźć zespół, który ich nie ma. - Dzięki wielkie za rozmowę!
– Również dziękuję za rozmowę i do zobaczenia na boisku!